piątek, 15 lipca 2011

Trzymaj się Kamil

Kolejna bajeczka z serii Poczytaj mi Mamo to "Trzymaj się Kamil" Wandy Chotomskiej, z ilustracjami Zbigniewa Rychlickiego, wydana w 1985r., dokładnie wtedy gdy szłam do przedszkola, może dlatego rodzice mi ją kupili. Bajka opowiada o perypetiach Kamila, który właśnie pierwszy raz idzie do przedszkola. Z  osobistego worka wspomnień mogę dodać, że moje pierwsze przedszkole to było przeżycie traumatyczne - jak tylko za rodzicami zamykały się drzwi, pani przedszkolanka groziła dzieciom, że jeśli będą płakać, to zamknie je do piwnicy ze szczurami! Była to grupa 3latków, więc łatwo sobie wyobrazić konsekwencje. Ja np. zaczęłam chorować i po paru przechorowanych tygodniach w domu mama zmieniła mi przedszkole. Można powiedzieć, że w wieku 3 lat tułałam się po różnych placówkach, a od 4 lat poszłam do świetnego przedszkola położonego w dużym parku, do którego w zimie mama woziła mnie na sankach. Jak miałam lat 5 przeprowadziliśmy się na drugi koniec miasta i znów musiałam zmienić placówkę, w której byłam już do końca przedszkolnego etapu, także jak widać życie przedszkolne obfitowało u mnie w wiele zmian. Ale wracam do tematu głównego:

 
 
 
 Pamiętacie te urocze znaczki w szatni? Ja właśnie sobie przypomniałam dzięki tej bajce :-) Zawsze najbardziej lubiłam muchomorka.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Na koniec jeszcze jedno spostrzeżenie: na przykładzie cen tych bajeczek można zauważyć, jak galopowała inflacja w latach 80-tych ;-)


2 komentarze:

  1. To opowiadanie, to niezła komedia jest.

    „Cała jest taka pyzata. Nawet nogi ma pyzate. Ładna.” :)))

    A Kamil „pojechał do Rygi”. Na huśtawce pojechał!! :D Fuj!

    A ilustratora znam chyba z okładek książek - taka seria dla młodzieży była chyba, z lakierowanymi (błyszczącymi, śliskimi takimi) okładkami.

    I też marzyłem o muchomorku!! Choć wcale nie pamiętam, by u mnie w przedszkolu na szafkach były obrazki, i czy w ogóle były szafki. Ale w jakiejś książeczce (nie tej) był taki obrazek właśnie i muchomorek straaasznie mi się podobał. Ciekawe, czy sobie przypomnę tę książkę.

    A przedszkole przeszedłem gładko, bo moja mama w nim pracowała, póki tam chodziłem. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziś pyzate nogi nie zaliczają się do kanonów piękna, a szkoda ;-)
    Ja tego ilustratora nie kojarzę z innych bajek.
    Muchomorek na szafce to było to, ale ja też uwielbiałam muchomorki w innych sytuacjach - np. na naszej choince, zawsze musiała być taka ozdoba, bo inaczej święta były dla mnie nieudane ;-) Co takiego jest w muchomorkach?
    Z mamą przedszkole to luzik, zazdroszczę, ja długi czas co dzień rano chowałam się w różnych miejscach domu i liczyłam, że mnie nie znajdą i nie będę musiał iść. Niestety - zawsze znajdowali ;-)

    OdpowiedzUsuń