poniedziałek, 11 lipca 2011

Baśń o skradzionej radości

Dziś zapraszam do podglądnięcia bajeczki, którą nabyłam już pod koniec magicznych lat 80-tych. Wtedy w moim życiu nastąpiło dużo zmian - wyprowadziliśmy się od ukochanych dziadków do własnego mieszkania (czego przez długi czas nie mogłam zaakceptować i w każdy piątek gdy rodzice wracali z pracy, ja już siedziałam spakowana i oczekująca na zawiezienie do dziadków ;-), urodził się też mój jedyny brat,  a także poszłam do 1szej klasy. Pamiętam zimowy wieczór w nowym mieszkaniu, gdy z mamą wybrałyśmy się na zakupy do osiedlowych sklepików, zahaczyłyśmy też o kiosk Ruchu i tam w oczy rzuciła mi się piękna okładka i nie mniej ciekawy tytuł: Baśń o skradzionej radości autorstwa Adama Gruszki. Kilka błagalnych spojrzeń na mamę i bajeczka weszła w moje posiadanie. Nie zapomnę jak jeszcze tego samego wieczora pochłaniałam z wypiekami na twarzy zawartość książeczki. Dziś także bardzo lubię do niej powracać. Bajka to taki pięknie ilustrowany baśniowy kryminał dla dzieci, wciągający i trzymający w napięciu. Jest trochę za długa, by ją prezentować w całości, więc ograniczę się do pierwszej strony i ilustracji Janusza Pokrywki. A nuż ktoś się zaciekawi i skusi na przeczytanie całości?

 Najbardziej w bajce podobają mi się te oto diabły, będące na służbie u Krogulca, od lewej: Capia Bródka, Jednorogi Wachmistrz i mój faworyt - Kubuś Oszust. Dialogi między diabłami są jednym z mocniejszych punktów bajki :-)
Na koniec diabły postanawiają nie wracać do piekła, tylko zostać górnikami i śpiewają sobie wesołą piosenkę:
 
Pozdrawiam

6 komentarzy:

  1. Piękne rysunki! Najbardziej podoba mi się Krogulec :)Już pierwsza strona bajki zarysowuje intrygę, więc nie dziwię się, że czyta się ją z zapartym tchem! No i Burmistrz włosy stracił ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj stracił i rozpaczał, co na ten fakt powie wdowa po jubilerze, z którą był zaręczony ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja bym chciał mieć uszy Złego Wróża - na komary były teraz jak znalazł, bo tną nawet w mieszkaniu!
    A rysunki bardzo dziwne, niesamowite, ale podobają mi się. Jest w nich jakiś klimat.

    OdpowiedzUsuń
  4. Panie Wu - zamiast dużych uszu polecam moskitierę - bardziej dostępna i chyba praktyczniejsza ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak już zamontowałem siatkę dla kotów, to się zorientowałem, że zapomniałem dołożyć moskitierę. :( I już nie było sensu zakładać moskitier (?) na inne okna, skoro to miało być otwarte na oścież. I wlatują. :(
    Ale i tak kotki by zdarły moskitierę - teraz inaczej bym zrobił siatkę, moskitiera byłaby od niej odsunięta, nie sięgnęłyby koty nawet pazurkami. No, ale to może kiedyś, przy zabezpieczaniu następnego okna.

    OdpowiedzUsuń
  6. Koniecznie się w nią zaopatrzcie, to super sprawa :-)

    OdpowiedzUsuń