Nie nie, tytuł nie dlatego, że zapomniałam już o blogu (choć ze wstydem przyznaję się do lenistwa w tym względzie i "obiecuję szczerą poprawę"). Tytuł dzisiejszego posta jest tytułem kolejnej bajeczki, którą chcę zaprezentować. Jest to znów seria Poczytaj mi mamo, bajeczka autorstwa Lucyny Krzemienieckiej, ilustrowana przez Jerzego Flisaka, pt. "Domek Zapomnienia".
Bajeczka była często czytana (najpierw mi i przeze mnie, potem mojemu bratu) i dlatego jest taka sfatygowana. A czy warta prezentacji, oceńcie sami :-)
Pozdrawiam :-)))
Wreszcie, wreszcie – nowa książeczka. Bardzo ładne ilustracje, ale rymy miejscami dość chropawe, hi, hi.
OdpowiedzUsuńAle najważniejsze przesłanie jest. Bardzo na czasie opowieść – ten skrzatek to taki mały święty. :) I, jak widzimy, nawet święci mają chwilę ludzkiej słabości. Nawet skrzat jest tylko człowiekiem. :D
No i znowu koci smaczek był! Choć tu kot robił raczej za złego bohatera. :)
[A ja mam już dawno zeskanowaną pewną książeczkę, która bardzo ładnie się wiąże z tą Twoją dzisiejszą, tralala! Niedługo zrobię wpis, a tymczasem cicho sza...]
O, Panie Wu, narobiłeś mi smaka ... Czekam!
OdpowiedzUsuńA mnie się owa bajka skojarzyła z wolontariuszami, działaczami pracującymi na potrzeby ludzkie i zwierzęce. Ileż oni poświęcają swojego czasu,kosztem życia prywatnego. A gdy czasem nachodzi ich rezygnacja i zwątpienie w sens swojego poświęcenia, to po krótkim czasie i tak stwierdzą, że bez tego żyć nie mogą. Wtedy rozum śpi, serce przemawia :)
OdpowiedzUsuńA przez sposób rysowania (te wytrzeszczone oczy), to mi ten skrzat wygląda, jakby jego umysł już nie zniósł obciążenia i temu bajkowemu wolontariuszowi przepaliły się bezpieczniki. :-)
OdpowiedzUsuńTak się dzieje, gdy ktoś oddaje się całkowicie jakiejś idei, czy pomocy innym, i nie zostawia żadnej przestrzeni dla siebie...
Biedny skrzacio - po prostu sfiksował wreszcie... :( / :) [smutek łamany przez radość]
Może coś w tym być :-))) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńjedna z moich ulubionych....... niby taka mroczna, ale bardzo a to bardzo lubiłam te ilustracje.
OdpowiedzUsuńdziękuję za ten wpis - miłe wspomnienia wróciły :)
O, to masz podobny gust jak mój ojciec ;-) Cieszę się, że udało mi się przywrócić miłe dziecięce wspomnienia :-) Dzięki za komentarze.
OdpowiedzUsuńDzięki za tę książeczkę! To jedno z najpiękniejszych wspomnień mojego dzieciństwa. Nagle wszystko ożyło: podwórze z ogromną lipą, dzieci z podwórka, moja kochana Mama... I zapach ciasta drożdżowego z kruszonką. Do dziś pamiętam 4/5 tej opowieści (słowo w słowo). Zagubiłam gdzieś tylko końcówkę. A tu mam całość i te ilustracje! Wielkie dzięki! ESTHER.
OdpowiedzUsuńWitaj ESTHER, cieszę się, że do mnie zaglądasz. Ta bajeczka była ulubioną mojego ojca, zawsze jak prosiłam żeby mi coś poczytał, to wybierał właśnie ją :-) Pozdrawiam
Usuńgorąco dziękuję za przypomnienie tej książeczki. Miałam ją w dzieciństwie!
OdpowiedzUsuńCieszę się Shi4 :-)
UsuńTo była moja ulubiona książeczka, na której po raz pierwszy przeczytałam nie tylko jedną stronę jednego dnia, ale cała książeczkę. Mój egzemplarz ma też rysunki, przeze mnie namalowane. A gdy pokazałam ją chrześniakowi, to mu się nie spodobała. Nie poczuł tej magii, w ogóle jakieś skrzaty, to nie dla niego.
OdpowiedzUsuńNiestety, czasem to co dla nas jest wyjątkowe i magiczne, dla młodego pokolenia już nie jest wcale atrakcyjne. Dziękuję za odwiedziny i komentarz :-)
UsuńJa pamiętam tę książeczkę (jak i inne Lucyny Krzemienieckiej), a zwłaszcza ten domek wśród dzwonków z wydania z lat 50. Ilustracje były cudowne, bajeczne, pobudzające wyobraźnię. pełne kolorów i tajemniczości.
OdpowiedzUsuńP.S. Proszę przypomnieć sobie ze szkoły podstawowej regułę używania słowa "mi" i "mnie". Mole książkowe MUSZĄ to wiedzieć. Pozdrawiam.
Świetna bajeczka dla maluchów!
OdpowiedzUsuń