Witam,
Dziś bajka z gatunku tych dziwnych. Dlaczego? Hmmm, jak byłam mała, bardzo ją lubiłam, pewnie z racji fantastycznych ilustracji, natomiast, po przeczytaniu jej w starszym wieku, stwierdzam, że dla dzieci nie bardzo się nadaje. I w ogóle lojalnie uprzedzam co wrażliwszych dorosłych, że - jak mawiał pewien wicepremier - w tej bajce "Wersalu nie będzie" .
Jeszcze gwoli wyjaśnienia - bajka jest białoruska, ale w etykietach podciągam ja pod bajki rosyjskie - zarówno tematyka jak i ilustracje - to dla mnie po prostu bajki zza wschodniej granicy. Mam nadzieję, że żaden Białorusin się na mnie za to nie obrazi.
Dobrze, czas na prezentację, tylko nie mówcie, że nie ostrzegałam:
Pozostawiam bez komentarza bajkę, może czytelnicy się o takowe pokuszą. Ja tylko dodam, że bardzo mi zawsze było szkoda tej dwójki staruszków, co im tak złośliwie uciekł kołacz i zastanawiałam się co to jest pułap i hołobla (dziś już wiem, więc mi nie wyjaśniajcie ;-)
Zastanawiam się czy np. Łukaszence nie przesadzali z tego typu bajkami i dlatego wyrósł na takiego jakim jest.
Jestem bardzo ciekawa Waszych opinii, pozdrawiam i do następnego razu :-)
To przecież jakiś horror jest!! W dodatku trzeba mieć mocny żołądek… Brrr… I to dzieciom czytają?!
OdpowiedzUsuńSam jestem Białorusinem (i się nie obraziłem za wspólną kategorię z bajkami rosyjskimi :-)), ale z kulturą białoruską nie miałem w zasadzie żadnego kontaktu. Prawdę mówiąc nawet nie lubię tego stylu rysowania – w upodobaniach estetycznych jestem zdecydowanie bardziej zachodni.
W pewnym stopniu natomiast lubiłem telewizyjne bajki rosyjskie (już pisałem o tym), ale one też były chyba tylko dla odważniejszych dzieci – mnie dość mocno przerażały te baby Jagi, ten głęboki (i żywy!) las.
Zatem – książka z tego wpisu bardzo ciekawa, ale jako kuriozum. :D
I przed dziećmi raczej bym chował. :)
Pozdrawiam!
Mówiłam, że Wersalu nie będzie ;-)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie jakoś fascynuje Litwa, Białoruś i Ukraina. Rosja w sumie też. Z Białorusinów znam tylko Aleha Akhrema (niestety nie osobiście!)z Resovii i zespół rokowy NRM. No i bajki, które jak widać bywają psychodeliczne ;-)A masz Panie Wu rodzinę na Białorusi? Byłeś tam kiedyś?
Nie, jam Białorusin miejscowy. :-)
OdpowiedzUsuńTo tak, jak w "Konopielce" - moi przodkowie nie czuli się kiedyś ani Polakami, ani chyba nie poczuwali się do żadnej narodowości - byli po prostu, jak sami mówili: t u t e j s i. :)
I sobie tam mieszkali, a granice przewalały im się nad głowami, raz w jedną, raz w drugą stronę.
Zatem to takie tylko korzenie są, bo nawet języka nie znam; może rozumiem, ale nie mówię.
Ależ "horhor" nam tu przedstawiłaś :)
OdpowiedzUsuńBajki nie pamiętałam za to obrazki tak. Jak zobaczyłam od razu mi się w głowie odpowiednia szufladka otworzyła. I bardzo mi się te ilustracje podobały. Nadal mi się podobają:)
OdpowiedzUsuń