wtorek, 10 maja 2011

Dokąd na zimę odchodzą lodziarze

Dziś zaprezentuję książeczkę narodowości czechosłowackiej i podobnej psychodeliczności co ichnia bajka "Z mchu i paproci" (oglądaliście przygody Żwirka i Muchomorka w dorosłym wieku? Toż to sziok!). Ale właśnie ta specyficzna czecho-słowacka psychodelia stanowi o uroku tej książeczki. No i oczywiście ilustracje. Zastanawiam się, czy to właśnie nie przez tą bajkę mam te swoje nieustanne sny o lodach z maszyny ;-)?

Tytuł: "Dokąd na zimę odchodzą lodziarze", autor: Daniel Hevier


Książka składa się z kilku opowiadań, oto ich tytuły:


A teraz ilustracje, które bardzo oddziaływały na moją wyobraźnię w dzieciństwie:

 Ach, widzicie te lody, mniam  mniam:

Na koniec zostawiłam dwa opowiadania:


Zastanawiają mnie tu dwie rzeczy: czemu tatuś nie palnął Piotrusia w ucho, widząc, że gówniarz napoczyna 6 jabłek z rzędu i czy potem Piotruś zjadając te 6 jabłek (+ siódme gigant) nie dostał rozwolnienia ...

I drugie opowiadanie - jestem bardzo ciekawa jak Wam się spodoba:


K O N E C

10 komentarzy:

  1. No tak - ilustracje piękne są, ale opowieści zaiste psychodeliczne! Dobrze, że w dzieciństwie czytałaś też bardziej "normalne" książki, bo nie wiem, co by z Ciebie wyrosło... :-)
    W dzieciństwie chyba bym się bał takiej bajeczki. :)
    Przypomniał mi się (może już o tym pisałem) "Mały Klaus i duży Klaus" Andersena - jak mały niósł zwłoki babci w worku... Nie wiem, czy dobrze pamiętam, ale i dziś bałbym się sprawdzać. :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Panie Wu, Andersena to ja bym dzieciom zakazała, i co wrażliwszym dorosłym również. Czytanie Andersena wydaje mi się podobne np. do biczowania się w dawnych czasach - tu ból dla ciała, tam dla psychiki. I właśnie dlatego w mojej obszernej bibliotece nie ma Baśni tego biednego i nieszczęśliwego człowieka :-(
    Ale powiało pesymizmem. No to dodam jeszcze, że faktycznie czytany mi i przeze mnie repertuar był różny, a jaki wpływ na mój stan psychiczny miały te dziwności? Tego już się chyba nie da ocenić ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dosyć oryginalna bajka, prawda?
    Jednocześnie przepraszam Pana Wy, którego komentarz zeżarła awaria Bloggera. No cóż, widać nie ma miejsca doskonałego w sieci ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Aż nabrałam ochoty na takie lodowate słodkości. Ale faktycznie, kto wie może to jest powód tych tajemniczych snów........

    I kto mi teraz pójdzie kupić loda? ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Babbo, przyjedź do mnie, to wybierzemy się na pyszne lody rowerkami (albo samochodem, w ramach koleżeńskiej współpracy - zmiana biegów gratis ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jej, ja miałam tą książkę i przeczytałam ją chyba z kilkadziesiąt razy. Nie wiem ile ale lubiłam ją czytać nieważne że znałam już na pamięć:) No i te obrazki! Szukałam jej żeby kupić mojemu dziecku bo moja gdzieś zaginęła ale teraz w sumie zastanawiam się - może ona rzeczywiście zbyt chora jest;)? W każdym razie dzięki za ten wpis, co za eksplozja wspomnień!

    OdpowiedzUsuń
  7. Emilio cieszę się, że wróciły wspomnienia :-) I dziękuję bardzo za komentarz/. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham te bajki. I właściwie wcale nie są psychodeliczne. Każda z nich ma morał. Moje ulubione to morze w buteleczce i bajka o małym A. Może jeszcze ktoś wklei ich tekst? 🤔

    OdpowiedzUsuń